Prywatne wyznania
Mija 5 miesiąc bez naszej kruszyny, bez iskry w naszym życiu. Bez małego człowieka, który miał ogromną wolę życia. Bez syna i brata, który dawał taką radość, Ta mała osóbka miła w sobie tyle radości i energii.
Chodzę na cmentarz codziennie i płaczę.
Zamiast bawić się z nim na podwórku sadzę mu kwiatki na grobie.. Czy tak powinno być?
Nie wiem jak żyć, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie wiem gdzie zebrać myśli. Nie mogę spać bo cały czas mam tą sytuacje przed oczami. Cały czas widzę mojego syna leżącego w trumnie. Cały czas czuję jego chłód na moich policzkach gdy po raz ostatni się do niego przytulałam.
Jest mi coraz trudniej, coraz ciężej. Nie potrafię się cieszyć z życia. Szukam pomocy u psychologa. Czytam książki o ludziach, którzy byli w niebie. Czasem pomagają mi rozdziały, które są o dzieciach i opisują jak tam jest, co robią, że czekają na nas, że kiedyś się spotkamy… To mnie trzyma na nogach. Codziennie wieczorem całuję zdjęcie Filipka na dobranoc tak jak zawsze dawałam mu buziaka przed snem. Jak wychodzę wieczorem na podwórko i widzę gwiazdę świecącą najmocniej na niebie wydaje mi się, że to on, że to on do mnie mruga. Na początku po śmierci Filipka w domu działy się dziwne rzeczy. Zabawki, które nie powinny same zaczynały działać, słychać było małe stópki biegające po domu gdy wszyscy domownicy spali.. Szalone, głupie, wymyślone nie wiem. Może to nasza wyobraźnia. Choć raz Kuba mi przyznał, że jak nie było prądu i on w nocy płakał to się nie bał bo Filip przy nim był i go przytulał.
Wiele osób mówi „Masz jeszcze drugiego syna, męża” tak oczywiście mam. Dzięki nim jakoś się trzymam. Kuba daje mi powód do codziennego wstania z łóżka, a Tomek wspiera w trudnych chwilach, podnosi z upadków..
Filip umarł, a ja czasem mam wrażenie, że wszystko wokół nas umarło. Po jego śmierci nastała cisza. Nikt nie dzwonił, nikt nie przyjeżdżał. Każdy się bał. Nie jesteśmy nauczeni jak radzić sobie w takich sytuacjach. Co robić? Czy dzwonić, pisać rozmawiać? Przywołanie przypadkowo imienia Filipa budził strach w rodzinie. A my nie chcemy o nim zapomnieć. Chcemy o nim rozmawiać, chcemy aby był w pamięci wszystkich. To nie jest tylko nasza tragedia. Cierpi cała rodzina. Dziadkowie nie wiedzą jak sobie z tym poradzić. Byli bardzo zaangażowani w wychowanie Filipa.
W tych trudnych chwilach ważne jest wsparcie i chociażby krótka wiadomość od rodziny, znajomych. Choć chwila towarzystwa. Wspólne milczenie. Jedna z bardzo bliskich mi osób codziennie rano pisała do mnie wiadomość „Cześć jak się dziś czujesz?” i tak codziennie. Tak krótkie słowa, a znaczyły dla mnie tak wiele. Choć codziennie odpisywałam „beznadziejnie” to i tak codziennie pisała. Nawet jak do niej jadę i patrzę tępo w ziemię ona nie pyta, siedzi i milczy razem ze mną.
Bardzo przygnębiający jest fakt, że wszyscy wrócili do życia a nasz czas się zatrzymał. Czasem wydaje mi się, że wszyscy już zapomnieli. Nasz świat się zawalił nie wiemy jak iść na przód a wokół nas wszystko toczy się normalnie. Każdy chce iść do przodu, myśleć o przyszłości a ja utknęłam.
Ostatnio sięgnęłam dna z moimi myślami. Nagle dostałam sms-a. Napisała do mnie osoba, którą bardzo podziwiam. Była godzina 24. W momencie kiedy moje żale i zdenerwowanie sięgało już zenitu. W rozmowie osoba ta przekazała mi, że wysłała mi książkę oraz jeszcze kilka osobistych wiadomości, które bardzo mi pomogły, a książka od niej podniosła mnie na duchu i sprawiła, że inaczej patrzę na życie. Jednak najpiękniejszą rzeczą jaka do tej pory mi się przytrafiła w czasie tego smutku jest sen. Po 4 miesiącach od śmierci przyśnił mi się Filip (nawet już dwa razy). Wcześniej śnił się już Tomkowo, mojemu teściowi a mi nie. Byłam zła dlaczego mi się nie przyśni. Mówi się, że dzieci przychodzą we śnie do tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Widać mój aniołek uznał, że matka sięga już granic sowich możliwości. Przyszedł do mnie we śnie i mnie przytulił tak jak on to zawsze robił. Jak rzepik. Zrobił to dwa razy bardzo mocno. Ja czułam jego uścisk. Był tak prawdziwy. Sen był nad ranem. Jak otworzyłam oczy nic ani nikt nie był w stanie zepsuć mi dnia.
Choć was nie znam osobiście, czytam i płaczę….to mogło być też moje dziecko….tez z CCAM, też 2 razy niewiele brakowało….też błąd lekarzy, przez który reoperacja odbyła się w zasadzie w ostatniej chwili i byla nuebezpieczna….pamiętam o waszym Filipku i myślę o was często…trzymajcie się mocno….