Co się u nas dzieje
Co się u nas dzieje
Zbliża się czas, w którym postepowanie prokuratorskie dobiegnie końca i przyjdzie czas na opinię biegłych. Za nami trudne, ale jak ważne zeznania lekarzy. Lekarzy, którzy mieli styczność z Filipkiem w tym tragicznym dniu oraz w dniach późniejszych. Zeznania, które mogę uznać za dobre, prawdziwe, nie oszukane, nie ukrywane, szczere, nie chroniące nikogo. Po prostu rzetelne.
Jedno z nich było szczególnie ważne dla mnie. Pan prokurator pozwolił zadać mi pytanie, które przez tyle miesięcy mnie nurtowało a Pani dr wszystko skrupulatnie mi wytłumaczyła. Już wiem, że to nie ja zabiłam mojego syna. Choć wyniki sekcji oraz wyniki badań dawno to wskazywały do mnie ta informacja nie docierała. Nie docierały również do mnie te informacje w momencie gdy ona z nami rozmawiała w grudniu oraz gdy wyjaśniała nam cały protokół po sekcyjny. Teraz po tylu miesiącach siedziałam i z uwagą słuchałam co pani dr mówi. Co wydarzyło się z naszym Filipkiem. Co było powodem zatrzymania. Jakie były tego konsekwencje. Dlaczego nasze RKO było nieskuteczne. To wszystko jest tak przytłaczające. Jedna decyzja a mogła tak wiele zmienić. Do końca życia sobie nie wybaczę, że uwierzyliśmy, że zaufaliśmy, że zawiodła mnie czujność i intuicja rodzica. Rodzica, który powinien chronić i bronić. Mam poczucie, że go zawiodłam. Chodzę na cmentarz i go przepraszam, błagam o wybaczenie.
Nadchodzący czas jest dla nas bardzo trudny. Zbliżają się urodziny Filipka.
Chodzimy z mężem na spacer i zastanawiamy się jak by teraz Filciu wyglądał, co by potrafił, co b y zrobił, co by powiedział. Mijają miesiące a nam wcale nie jest łatwiej.
Próbowaliśmy odpocząć. Zebrać myśli. „Zresetować” głowę. Pojechaliśmy na krótki rodzinny urlop. Nie zrobił nam ten wyjazd wcale dobrze. Wręcz przeciwnie. Wszędzie były małe dzieci. Tak wiem nie unikniemy tego jednak patrzyliśmy na tych rodziców z zazdrością i wyrzutem sumienia DLACZEGO MY? Na dokładkę obok nas mieszkała rodzina z synem Kubusiem i Filipkiem. Był to gwóźdź do naszego złego samopoczucia. Ja miałam ochotę spakować się i wrócić do domu. Jednak nie możemy myśleć tylko o sobie i zamykać się w swoim żalu bo jest jeszcze Kubuś, który nie zasługuje na brak wakacji, brak radości, brak atrakcji, brak radosnych rodziców. Jednak te uśmiechy są sztuczne, udawane.
Kuba często wspomina brata. Coraz bardziej za nim tęskni. Widzę jak mu go brakuje. Ostatnio zapytał kiedy on umrze? Bo chciałby już spotkać się z Filipkiem, że on tak bardzo za nim tęskni, że on nie chce aby Filip nie żył. Co ja mam w takim wypadku odpowiedzieć? Oczywiście opowiadamy mu, że Filciu siedzi na chmurce i nas z góry obserwuje. Czy to wystarcza na razie na szczęście tak.
Teraz stoimy przed kolejną rozterką. Prywatna opinia biegłych. Po co nam ona. Otóż do tego, że gdy w momencie kiedy prokurator będzie miał już swoją opinię biegłych my musimy mieć kontr opinię na wszelki wypadek gdyby tamta opinia była niekorzystna (taki plan B). Podstawa do odwołania się od ewentualnego odrzucenia postępowania prokuratorskiego (w przypadku negatywnej dla nas opinii). Oczywiście nie możemy założyć, że jak zapłacimy i zlecimy opinię będzie ona korzystna dla nas. Biegli są niezależni i wcale nie jest powiedziane, że ta nasza zlecona opinia będzie dla nas korzystna. Musimy jednak zaryzykować. Cena jest jednak ogromna. Przekracza znacznie nasze oszczędności, które i tak powoli się uszczuplają. Nie powstrzyma nas to jednak przed doprowadzeniem sprawy do końca. Nie zniechęcą mnie negatywne i obraźliwe komentarze. Razem z mężem ciężko pracujemy na to co mamy. Dbamy i dbaliśmy o nasze dzieci. Robiliśmy wszystko aby Filipek mógł żyć normalnie. Każdy lekarz, który go widział dziwił się, że on ma tyle schorzeń, że po nim, po jego zachowaniu w ogóle tego nie widać. Wykonaliśmy ciężką pracę a ktoś jedną decyzją zaprzepaścił to wszystko. Zaprzepaścił życie małego człowieka, przed którym świat stał otworem.
Dlaczego mamy się na to zgadzać? Dlaczego mamy to akceptować? Dlaczego tylko nieliczne grupy społeczne mają odpowiadać za swoje błędy? Dlaczego ktoś ma być chroniony bo koszty całego postępowania są tak ogromne, że ludzie się ich nie podejmują? NIE, NIE, NIE. Każdy podejmując decyzję powinien wiedzieć jakie ciążą na nim konsekwencje. Praca z tak małymi ludźmi wymaga słuchania rodziców i większego zainteresowania. Praca z tak obciążonym pacjentem wymaga większej uwagi. Dlatego nie odpuszczę. Choćbym miała zaciągnąć kredyty, pracować od świtu do nocy nie poddam się. Jestem uparta i każdy kto mnie zna wie, że jak nie drzwiami to oknem. W tym wypadku również nie poddam się. Będę walczyć nie dla odszkodowania, ale dla sprawiedliwości. Dla ochrony innych małych pacjentów, dla godnego traktowania rodziców. Dla komfortu psychicznego i braku obawy czy aby ta diagnoza była słuszna.
Tych, którzy chcą i mogą nam pomóc bardzo proszę o wpłatę lub udostępnianie.
To nie jest tylko nasza sprawa, nasza walka. Za nami stoją jeszcze rodzice innych dzieci, którzy wcześniej nie mieli odwagi, siły potrzeby składania skarg a teraz jest już za późno.
Pamiętajmy aby nigdy się nie poddawać i każdą nieprawidłowość zgłaszać na piśmie do wszystkich instytucji jakie tylko dają taką możliwość (oczywiście w dwóch kopiach jedna za potwierdzeniem odbioru). Każdy nawet najmniejszy ślad pokazuje później nieprawidłowości.
Dlatego proszę i apeluję nawet w przypadku gdy nasz maluch zostanie odratowany po niewłaściwym traktowaniu lub niewłaściwym zdiagnozowaniu piszmy skargi. Wiem, że radość i wdzięczność jest wtedy duża i uważamy, że to nie ma już sensu bo przecież nasz maluch żyje, ale może to zapobiec przyszłej tragedii.